niedziela, 19 lipca 2015

(Nie tak) Straszny przedni hamulec

Klocki w moich przednich hamulcach po wjeździe (a dokładniej zjeździe) Rowerem na Szrenicę praktycznie skończyły swój żywot (ach ten unoszący się zapach rozgrzanych hamulców). A że jestem leniwy, to póki co używam tylko tylnego (nie róbcie tego!). Dzięki temu przypomniałem sobie jak ważna jest umiejętność używania przedniego hamulca przy wchodzeniu w zakręty, w zjazdach itp.

Ale blog miał być o wytrzymałości, a na zjazdach nikt się nie męczy...

Po pierwsze, to nie prawda, że zjazdy nie są męczące. Zapytajcie swoich znajomych downhillowców jak się czują po przejechaniu krętego, technicznego odcinka.

Po drugie, jeżeli komuś zależy na zajęciu dobrego miejsca w maratonach MTB, to musi ćwiczyć też technikę zjazdu. A z tym łączy się poprawne posługiwanie się hamulcami.

Czemu akurat przedni


Chodzi o rozkład ciężaru. Gdy jedziemy, to jest on rozłożony mniej więcej po równo na tylne i przednie koło. Kiedy hamujemy dzieje się coś takiego:
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Bicycle_with_Rider.svg
Pojawia się siła bezwładności (ta sama, która sprawia, że lecimy na przód autobusu podczas ostrego hamowania). Żeby nie przelecieć przez kierownicę zapieramy się o nią generując siłę Fk, a to przekłada się na dociążenie przedniego koła. I dlatego właśnie przedni amortyzator ugina się podczas hamowania (sorry, jestem inżynierem i nie mogłem się powstrzymać przed takim fizycznym opisem ;) ).

Jakie z tego wnioski?

Skoro przednie koło jest dodatkowo dociążone, to jego siła tarcia o nawierzchnię jest większa, a to oznacza efektywniejsze hamowanie!

Oczywiście jednocześnie należy używać tylnego hamulca, żeby zwalnianie było jeszcze skuteczniejsze. Ja po nauczeniu się używania przedniego hamulca zacząłem hamować później, a samego tylnego hamulca używam słabiej, żeby unikać uślizgów, co ostatecznie przekłada się na kilku wyprzedzonych rywali przed zakrętami, czy na zjazdach. Rzecz jasna trzeba mieć wyczucie, żeby nie przelecieć przez kierownicę.

Tylko nie w trakcie brania zakrętu... teoretycznie


Lee Lopes i Brian McCormack w swojej książce "Jazda rowerem górskim" przestrzegają przed używaniem przedniego hamulca w trakcie brania zakrętu. I faktycznie uślizg przedniego koła może być brzemienny w skutkach.

Czasami zdarzy mi się nacisnąć klamkę po lewej stronie w trakcie zakrętu, głównie z przyzwyczajenia. Przy nie zbyt dużej sile rower zwalnia, tak jak chciałem i mogę poprawić tor jazdy. Gdy zacisnę za mocno, to pojawia się mały poślizg... który u mnie wywołuje uśmiech na twarzy ;) To na prawdę ciekawe doświadczenie, aczkolwiek nieefektywne, a przy braku wyczucia niebezpieczne.

Co ze zjazdami, gdzie o przelecenie przez kierownicę jeszcze łatwiej? Właściwie, to nic się nie zmienia, poza siłą. Nadal używamy obu hamulców, tylko przedniego z mniejszą siłą. Żeby zminimalizować ryzyko przeistoczenia się w Supermana możemy przesunąć się do tyłu i przenieść ciężar ciała na stopy. Właściwie, to nie jest kwestia tego, że można, tylko wręcz powinno się tak zrobić. Jest to tzw. pozycja ataku opisywana we wspomnianej już książce.

No dobra, to jak się tego nauczyć, żeby się nie zabić?


Mam nadzieję, że przekonałem Was do tego, żeby zacząć używać przedniego hamulca. Jak się tego nauczyć?

Najbardziej intuicyjna jest metoda takich małych kroków:
  • najpierw przyzwyczajamy się do tego na gładkiej, prostej drodze;
  • później dokładamy używanie przedniego hamulca przed zakrętami i podczas łagodnych zjazdów;
  • po tym ruszamy na jakiegoś singla i doprowadzamy tę umiejętność do perfekcji.
Pewnie nie jest to jedyny sposób.

To tyle jeżeli chodzi o podstawy hamowania. Oczywiście zapraszam do komentowania wpisu, zadawania pytań, zgłaszania zastrzeżeń itp.

P. S. Tak na prawdę technika zjazdu sprowadza się do umiejętnego jak najrzadszego używania hamulców, o czym piszą Lee Lopes i Brian McCormack w swojej książce "Jazda rowerem górskim" ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz